8.11.2013

"Mój Boże, oni naprawdę ich koszą!"

Sir Stanley Vincent (1897-1976)- brytyjski wicemarszałek lotnictwa. Jako jedyny pilot RAF-u miał na koncie zestrzelenie samolotu w dwóch wojnach światowych. Szef bazy w Northolt, gdzie stacjonował polski dywizjon kościuszkowski.


Po zajęciu Francji przez Niemców w 1940 roku, jedyną nadzieją dla polskich lotników była Anglia. Nasi rodacy, chcący walczyć z wrogiem wstępowali do "Królewskich Sił Lotniczych" (RAF). Jednak nie od razu pozwolono im zasiąść w kabinach samolotów. Dlaczego tak się działo? Uważano, że nasi rodacy są słabo wyszkoleni, oraz nie znają języka angielskiego. Drugi argument był prawdziwy. Jednak pierwszy mocno zabolał Polaków. Naśmiewano się z nas, że w chwili ataku Niemiec, większość naszych samolotów została zniszczona na ziemi, a te którym udało się wzbić w powietrze nie wyrządziły prawie żadnych szkód Luftwaffe.

Aby nie narażać samolotów i ludzi, dowództwo RAF-u wpadło na pomysł nauczenia Polaków brytyjskiej taktyki. Mieli oni jeździć na rowerach wokół boiska, w takich samych formacjach bojowych jak w powietrzu. Nie zdawano sobie sprawy, ze Polacy to zawodowcy, którym te szkolenia na nic się nie przydadzą.

Jednak nieustające ataki Luftwaffe na przełomie sierpnia i września 1940 r. zmusiły dowództwo RAF-u do włączenia Polaków do walki. Oczywiście nasi piloci, siedzący za sterami Hawker Hurricanów, okazali się lepsi od pilotów angielskich, którzy nigdy nie brali udziału w prawdziwych walkach. W pierwszych bitwach, nasz dywizjon zestrzelił wiele niemieckich samolotów (myśliwców ME 109 E ale też i bombowców średniego zasięgu typu Dornier). Dowódca bazy w Northolt, nie mógł uwierzyć statystykom, które do niego docierały od angielskich dowódców polskiego dywizjonu (m.in. Ronalda Kelleta).


11 września, Sir Stanley Vincent postanowił polecieć za dywizjonem 303, aby przekonać się czy Polacy są tacy dobrzy. Nad miejscowością Horsham dostrzeżono formację niemieckich bombowców. Polska załoga pomknęła na nie z całym impetem. Atakując z góry, nasi piloci otwierali ogień w ostatniej chwili, co powodowało znacznie większe uszkodzenia u nieprzyjaciela. Kiedy Sir Stanley postanowił dołączyć do bitwy, to za każdym razem kiedy był już blisko wrogiego samolotu, polski pilot uprzedzał go. Anglikowi nie pozostało nic innego, jak obserwowanie bitwy z bezpiecznej odległości.

Kiedy wrócili do bazy, Vincent zaraz po wylądowaniu wypowiedział do jednego z angielskich oficerów pamiętne słowa: "Mój Boże, oni naprawdę ich koszą!".

Źródło:

L. Olson, S. Cloud, Sprawa Honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski, Warszawa 2013

7 komentarzy:

  1. Polscy piloci uratowali skórę Anglikom. Gdyby nie ich udział, to wielce prawdopodobne byłoby zniknięcie Anglii z map. Jednak niestety niewielu Anglików dostrzega ten fakt. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni...
    Idąc słowami Napoleona Bonaparte: "Dla moich Po­laków nie ma rzeczy niemożliwych."
    Polacy uratowali wiele krajów, istnień. Szkoda, że nam nigdy nikt nie pomógł.

    Blog pierwsza klasa.
    Pozdrawiam
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I za to niech przepadną te narody w zalewie islamu , Fancy już nie ma , Germanów też , kolej na Angoli .

      Usuń
  2. Dzięki Paweł za dobre słowa. Odnośnie pomocy dla Polski, to ja bym się kłócił. Rosjanie zawsze byli chętni do zaniesienia nam swojej bratniej pomocy :-) A tak na serio to, Polaków walczących u boku Wielkiej Brytanii, których po wojnie szkalowano i wyrzucano z Wysp, zrehabilitowała po 50 latach (dopiero!!!!) królowa Elżbieta II. To co powiedziała, będzie tematem jednego z moich przyszłych postów. Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Być może Rosja zawsze chciała pomóc, a jakoś nie było tego widać.
    Moim zdaniem największym błędem w historii Polski był brak zawarcia paktu z Niemcami (polecam książkę: "Pakt Ribbentrop-Beck"). Może bylibyśmy znienawidzenia na świcie tak jak Niemcy, ale u ich boku podbilibyśmy całą Europę zaczynając od ZSRR.
    W dniu dzisiejszym bylibyśmy potęgą światową tak jak Niemcy, ale niestety Polacy są "za sprawiedliwi"

    OdpowiedzUsuń
  4. Poruszyłeś trudny temat. Nie wiem czy bylibyśmy potęgą, wiem że w oczach Niemców byliśmy dużo gorsi od nich. Rumuni walczyli u boku III Rzeszy. Podczas bitwy o Stalingrad, dostawali niższe racje żywnościowe od Niemców (polecam zajrzeć do książki A. Beevora "Stalingrad") . Poza tym, dzisiejsza potęga Niemiec została w dużej mierze zbudowana, dzięki planowi Marshalla. Nasza pozycja na pewno byłaby lepsza, gdybyśmy walcząc u boku III Rzeszy, wygrali tę wojnę. Ale pokonanie ZSRR i USA było w moich oczach niemożliwe. Natomiast porażka u boku Hitlera, spowodowałaby dużo więcej złego, aniżeli "wygrana" z aliantami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przygotowanie polskich pilotów i ich udział w bitwie o WB znakomicie opisuje w swoich książkach Meissner. Niestety Anglicy mają bardzo krótką pamięć, już na zwycięskiej defiladzie po wojnie nie było miejsca dla Polaków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie sięgnę po książki tego pana. Odnośnie defilady zwycięstwa w Londynie to polecam książkę "Sprawa Honoru" amerykańskich autorów Olsen i Cloud. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Popularne Wpisy

Nasz Sklep

Instagram

Odsłony

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Nasze Grafiki